Marian jest pielęgniarką, praca w szpitalu niemal zupełnie ją pochłania. Opiekuje się umierającymi, asystuje przy śmierci, czasami ją przyspiesza. W zamian zatrzymuje i kolekcjonuje drobne przedmioty należące do zmarłych pacjentów. Mimo że jest realną postacią, pełni w tej historii rolę metafory, przywodzi na myśl Charona, z uwagą i współczuciem przeprowadzającego ich na drugi brzeg Styksu. Wrażenie potęguje muzyczna klamra, którą stanowi średniowieczna pieśń o Najświętszej Dziewicy, wprowadzająca widzów w przestrzeń niemal sakralną. Marian żyje w pustym mieszkaniu, nieprzywiązana do życia stroni od ludzi. Bywają jednak chwile, w których łaknie bliskości – boleśnie, całą sobą. Któregoś dnia zwraca uwagę na nowego sąsiada. Połączy ich osobliwe doświadczenie – oboje są biernymi świadkami brutalnego gwałtu. Wspólny akt vouyeryzmu daje początek więzi, której kulminacją będzie dotkliwy finał.