„Ossos” dotyka tego, co jest nam bardzo znajome i rzeczy, które łatwo przywołać. Nawiązuje do Chaplina, do melodramatów z początków kina, chłopca z dzieckiem żyjących na ulicy, samochodów jeżdżących z niebezpieczną prędkością, bochenka chleba, prostytutki, dwóch lub trzech kuchni. I silnego pragnienia bycia blisko rzeczywistości, dokumentowania, bycia blisko ludzi niebędących aktorami, ludzi, którzy są bardzo podobni do tych, których portretują. W prawdziwym życiu chłopak był biednym ćpunem, a gosposia to gosposia. Jednak nawet przy pragnieniu nakręcenia swoistego dokumentu, film jest napędzany przez fikcję, która go de facto ratuje. Fikcja to zawsze drzwi, które pragniemy otworzyć lub zamknąć. To drzwi, dzięki którym wciąż zgadujemy.