Ulicami Petersburgu samotnie się włóczy ON – człowiek bez imienia, bez pamięci, bez przeszłości i bez przyjaciół. Rzadko spotykani ludzie, z którymi się widzi nazywają go różnie: jeden – Siergiejem Siergiejewicziem, drudzy – Piotrem, a delikatna blondynka, która pewnego razu przysiadła się do niego na zaśnieżonym cmentarzu, nazywa go Boria i mówi, że spodziewa się od niego dziecka. Wszyscy czegoś od niego chcą, on tylko chce jednego – znaleźć pokój, w którym po prostu mógłby żyć. Ten cel okazuje się być nieosiągalnym.