„Wysnuwanie z tekstów wierszy arbitralnych wniosków na temat realnych przeżyć, poglądów, stanu zdrowia lub preferencji seksualnych autorki jest procederem co najmniej wątpliwym; czasami jest oczywistym nadużyciem” – pisał Stanisław Barańczak, który przekładał wiersze XIX-wiecznej poetki Emily Dickinson. Reżyserka Madeleine Olnek pozwala sobie jednak puścić wodze fantazji, tworząc czuły portret. Bawiąc się pogłoskami na temat amerykańskiej autorki, w „Szalonych nocach z Emily” Olnek energicznie zdmuchuje kurz z jej dostojnego wizerunku. Grana przez Molly Shannon Emily, uznawana za żyjącą w całkowitej izolacji samotniczkę, zyskuje wytrawne poczucie humoru oraz… bujne życie erotyczne, bo – jak utrzymuje Olnek – była zakochana w żonie swojego brata. I to z wzajemnością. Żaden bohater nie zachowuje tu powagi – nawet podczas dyskusji o dziełach sióstr Brontë. Kto by przypuszczał, że sekretne życie Emily Dickinson może okazać się tak zabawne?